Parowe omnibusy

W tym samym okresie, co Griffith, jeszcze dwóch innych wynalazców i konstruktorów budowało swe parowe omnibusy. Jeden z nich, niejaki James, zbudował aż cztery pojazdy, w których zastosował dwa cylindry z tłokami napędzającymi oddzielnie tylne koła, po jednym cylindrze na koło, przy czym po raz pierwszy zastosował możliwość zmiany wielkości napełniania cylindrów parą i wielkości ciśnienia na tłoki, co pomagało przede wszystkim w kierowaniu pojazdem na zakrętach. Opracował również łańcuchową przekładnię podobną do dzisiejszych przerzutek rowerowych, dającą możność zmiany momentu obrotowego, co pozwalało powiększyć zdolność pokonywania wzniesień i piaszczystych dróg.
Drugi omnibus Jamesa, zbudowany w roku 1829 przy współudziale sir J. Andersona, był jeszcze nowocześniejszy. Czterocylindrowa maszyna parowa, zasilana parą przegrzaną, wytwarzaną w czterech oddzielnych kotłach wodnorurkowych o dużej wydajności pary, pozwalała na rozwijanie szybkości 24 km/h przy obciążeniu piętnastoma pasażerami i ich bagażem oraz dwiema osobami obsługi. Trzeci pojazd Jamesa i Andersona miał już ulepszony mechanizm kierowniczy i w znacznym stopniu zmechanizowaną obsługę kotłów. Czwarty – łączył wszystkie zalety poprzednich.
Drugim prekursorem komunikacji autobusowej był John Scott Russel, który swym parowym pojazdem zapoczątkował regularną komunikację pomiędzy Glasgow a Painsley.

Istniały również i pomysły zupełnie fantastyczne w swej bezmyślności i oryginalności. Do takich należał, na przykład, pomysł z roku 1823 niejakiego Davida Gordona, który postanowił naśladować przyrodę i w tym celu zbudował parowy pojazd, w którym koła nie były w ogóle napędzane. Maszyna parowa natomiast popychała i cofała cztery „nogi” wspierające się o ziemię. Skomplikowany mechanizm dźwigni i drążków przenosił ruch tłoka maszyny parowej kolejno na każdą z tych „nóg”, unosząc je ku górze, przesuwając do przodu, opuszczając na ziemię i popychając pojazd do przodu. Cztery miejsca dla pasażerów znajdowały się przed prymitywnym kotłem po jazdu. Pojazd zatem nie tylko „jechał”, lecz i do pewnego stopnia „chodził”, co miało go zbliżyć do zwierząt pociągowych.
Pomysł tego pojazdu niewątpliwie został zapożyczony od Thomasa Bruntona, który w roku 1813 zbudował podobny pojazd nazwany „Walking Traveller”, czyli „Kroczący Podróżnik”. Najbardziej zabawną (dla nas) była argumentacja Gordona, który twierdził, że jego „parowy koń” nie będzie wywoływał popłochu wśród konnych zaprzęgów, gdy konie zauważą, że to dziwne „stworzenie” również ma nogi.
Aczkolwiek pomysł Gordona nie miał najmniejszego sensu, to jednak wzbudził powszechne i do pewnego stopnia nawet zrozumiałe zainteresowanie, przechodząc do historii, jako przykład technicznej bzdury.
Zdrowy rozsądek i znajomość praw fizyki jednak przeważały. Większość konstrukcji była prawidłowa i, jak na owe czasy, odznaczała się dużą pomysłowością.